Wczorajszy cyrk w sejmiku małopolskim rozbawił mnie na tyle, że zastanawiam się poważnie co z tym moim kochanym Krakowem. Ale wracając, potraktujcie tego newsa jako coś śmiesznego, nie politycznego.

Jak dobrze wiecie, zaczęło się od tego że w wyborach do sejmiku partia kaczki zdobyła większość bezwzględną. Po tym fakcie, Pan Łukasz Kmita który miał obiecane stanowisko marszałka w zamian za kandydaturę na prezydenta, zgłosił swoją kandydaturę. Jednak koledzy z partii go nie poparli. Cyrk powoli się rozkręcał, było kilka prób wybrania marszałka, jednak ciągle albo głosowanie się nie odbywało, albo dalej większość oddała głos nieważny. W tym samym czasie w Kaczusi już się gotowało, zagroził swoim partyjnym kolegom że jak dalej będą opierać się jego decyzjom to wylecą z partii. Miałem okazję być w budynku sejmiku i faktycznie jest to cyrk. Wszędzie chodzą reporterzy, posłowie, wiszą jakieś kable o które co chwila ktoś się wywraca. Wokół tej bandy chodzi policja, która tež potyka się o kable ekipy telewizyjnej. Finalne głosowanie odbyło się w obecności wielu posłów, którzy wręcz modlili się. Oczywiście się nie udało, małopolscy radni PiSu dalej nie zagłosowali na kolegę, który prawie płacząc przemawiał z mównicy sejmikowej. Skończyło sie na tym że w budynku klubu radnych PiSu małopolskich, dochodziły wrzaski i krzyki jakich mało. Mam tutaj wrażenie że Kmita zachowywał się jak Hitler w jednej ze scen. Jego krzyk był pełen bólu i złości. Z tego co zrozumiałem, reszta chce poprzedniej kandydatury, czyli Witolda Kozłowskiego. Zaraz po wyjściu Kmity napadli na niego reporterzy, a dalej to nie wiem bo ewakuowałem się z tego zwierzyńca
Wczorajszy cyrk w sejmiku małopolskim rozbawił mnie na tyle, że zastanawiam się poważnie co z tym moim kochanym Krakowem. Ale wracając, potraktujcie tego newsa jako coś śmiesznego, nie politycznego. Jak dobrze wiecie, zaczęło się od tego że w wyborach do sejmiku partia kaczki zdobyła większość bezwzględną. Po tym fakcie, Pan Łukasz Kmita który miał obiecane stanowisko marszałka w zamian za kandydaturę na prezydenta, zgłosił swoją kandydaturę. Jednak koledzy z partii go nie poparli. Cyrk powoli się rozkręcał, było kilka prób wybrania marszałka, jednak ciągle albo głosowanie się nie odbywało, albo dalej większość oddała głos nieważny. W tym samym czasie w Kaczusi już się gotowało, zagroził swoim partyjnym kolegom że jak dalej będą opierać się jego decyzjom to wylecą z partii. Miałem okazję być w budynku sejmiku i faktycznie jest to cyrk. Wszędzie chodzą reporterzy, posłowie, wiszą jakieś kable o które co chwila ktoś się wywraca. Wokół tej bandy chodzi policja, która tež potyka się o kable ekipy telewizyjnej. Finalne głosowanie odbyło się w obecności wielu posłów, którzy wręcz modlili się. Oczywiście się nie udało, małopolscy radni PiSu dalej nie zagłosowali na kolegę, który prawie płacząc przemawiał z mównicy sejmikowej. Skończyło sie na tym że w budynku klubu radnych PiSu małopolskich, dochodziły wrzaski i krzyki jakich mało. Mam tutaj wrażenie że Kmita zachowywał się jak Hitler w jednej ze scen. Jego krzyk był pełen bólu i złości. Z tego co zrozumiałem, reszta chce poprzedniej kandydatury, czyli Witolda Kozłowskiego. Zaraz po wyjściu Kmity napadli na niego reporterzy, a dalej to nie wiem bo ewakuowałem się z tego zwierzyńca
8
2 Komentarze 0 Udostępnienia